Niespełna dwa tygodnie temu wróciłem z Ameryki Południowej, podróże jak narkotyk uzależniają… Tym razem zapędziło mnie do Libanu i najpiękniejszego miasta Turcji- Stambułu .
Czytelników nie do końca zapoznanych z topografią mapy zapewniam, że nie lecę, mimo pokrewnych nazw, do Libii kraju północnej Afryki gdzie mają miejsce krwawe wewnętrzne konflikty.
Liban jest to niewielki 4-o milionowy kraj, leżący na Bliskim Wschodzie, sąsiadujący z Syrią i Izraelem. Słowo Liban znaczy ceder. Nie sposób opowiedzieć o tym kraju nie nadmieniając jego historii ostatnich lat. Wszystko co tragiczne zaczęło się gdy w maju 1948 roku, na terytorium palestyńskim proklamowano państwo Izrael. W tym samym czasie libańscy żołnierze i ochotnicy, dołączyli do bojowników palestyńskich i rozpoczęli walkę przeciwko Izraelowi. Prześladowani Palestyńczycy uciekali do Libanu i osiedlali się jako uchodźcy. Od tamtego czasu na terenie Libanu jest ok 400 tyś. palestyńskich uchodźców.Lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte to czas świetności i dynamicznego rozwoju Libanu. Bejrut nazywany był wówczas Szwajcarią Bliskiego Wschodu. W międzyczasie przybierał na sile konflikt muzułmańsko-chrzescijański osiągając swoje apogeum w kwietniu 1975 roku. Wtedy w wyniku religijnych mordów rozpoczęła się wojna domowa w Libanie, gdzie zginęło tysiące ludzi obu wyznań. Wojenna masakra trwała 15 lat doprowadzając wiele rejonów kraju do faktycznej ruiny.
W 1976 roku Liga Arabska wykorzystując chaos, zezwala wojskom syryjskim na interwencje w Libanie. W jej rezultacie 40 tysięcy żołnierzy Syryjskich okupuje Liban aż do 2005 roku. Destabilizację Libanu wykorzystuje również Izrael, pod hasłem Pokój dla Galilei zajmuje południowe rejony Libanu. Od tamtej pory krajem wstrząsają zamachy i ataki terrorystyczne.
Od kilku lat W Libanie panuje pokój i wszystko wraca do normalności. Po bolesnych doświadczeniach wojny domowej, kompromis zawarty pomiędzy stronami zawiera równy podział władzy. W parlamencie, połowa miejsc przypadają zawsze chrześcijanom i połowa muzułmanom. Prezydentem jest zawsze chrześcijanin, a premierem muzułmanin. Taki podział władzy pozwala unikać wybuchu niezadowolenia po każdych wyborach. Libańczycy mówią, że ten system się sprawdza i to czyni go unikatowym na skalę światową.
Niedaleka burzliwa historia kraju czyni go mało popularnym turystycznie, jednak to właśnie ten argument jak i możliwość stąpania po arabskiej ziemi zmotywowała mnie do odwiedzenia Libanu. To tutaj rozwinęła się dawna kultura fenicka, widnieją dobrze zachowane ruiny rzymskich miast i świątyń oraz sławne libańskie cedry, jaskinie a także kuchnia zapowiadają kolejną niezwykłą przygodę…
7.03.2011 Bejrut
Stolica licząca połowę ludności kraju przyciąga swoimi rozmiarami. Spoglądając przez okno samolotu, widok oświetlonych wieżowców wzdłuż falującego morza, sprawia wrażenie jakbym lądował w Nowym Jorku a nie w Bejrucie. Hotel Beau Rivage znajduje się w pobliżu morza więc od spaceru nadmorskim deptakiem rozpoczynam zwiedzanie. Betonowa aleja Cornihe wiedzie wśród licznych kawiarni które przyciągają modnie ubraną stołeczną elitę. Droga wiedzie na szczyt wielkich kredowych klifów, nagle wprost z morza wyrastają dwie charakterystyczne samotne skały zwane Gołębimi. Powstały one w wyniku działania fal morskich, które przebiły je na wylot, tworząc w nich naturalne bramy. Ten alegoryczny widok jest jednym z symboli Bejrutu i jak magnes przyciąga liczne zakochane pary. W pobliżu wybrzeża zlokalizowany jest pełen zieleni kampus Uniwersytetu Amerykańskiego w Bejrucie. Do tej ekskluzywnej uczelni zjeżdżają studenci z całego Bliskiego Wschodu, nauka odbywa się w języku angielskim. Na terenie uniwersytetu znajduje się muzeum archeologiczne, pełne bogatych kolekcji znalezisk z różnych epok, wizyta pozwala przybliżyć bogactwo miejsc jakie odwiedzam. Wkraczając na ulicę Hamra doświadcza się tętniącego życiem serca Bejrutu. Na tym terenie swoje siedziby ma całe centrum biznesowe. Liczne sklepy, kawiarnie , biura, przyciągają zamożniejszych mieszkańców kraju. Bejrut okazuje się miastem pełnym kontrastów zaskakującym każdego podróżnika po Bliskim Wschodzie. Centrum tej metropolii o nazwie Downtown to enklawa bogactwa i nowoczesności, trudno uwierzyć że przetoczyła się tu kilkunastoletnia wojna domowa. Jednak wystarczy przejść kilka przecznic dalej by zobaczyć wielopiętrowe budynki nadające się tylko do rozbiórki. W wielu miejscach Bejrut stanowi jeden plac budowy. Stolica tętni własnym dość żywym rytmem, choć nie pozbawiona jest chaosu, czego dowodem jest komunikacja miejska. Brak jest jakichkolwiek przystanków, ludzie stają przy brzegu ulicy machając ręką zatrzymują stare mikrobusy świadczące usługi transportowe. Nie ma mowy o biletach, płaci się kierowcy podczas jazdy. Obyczaj ten znany jest mieszkańcom, jednakże przypomina bardziej południowoamerykańskie realia aniżeli europejskie standardy. Na ulicach wszechobecne jest również uzbrojone wojsko oraz policja. Widok czołgu na jednym ze skrzyżowań wzbudził moje ogromne zdziwienie, pozostawiając sytuację bez komentarza.
8.03.2011
Udaję się na północ do najpiękniejszego krajobrazowo regionu Libanu do miejscowości Bszarra. Miasteczko klimatem i wielkością przypomina nasz Karpacz jednak rozciąga się w stromych górskich stokach ponad urwiskami doliny Wadi Kadisza. Właśnie ta dolina jest punktem docelowym podróży. U stóp najwyższego pasma gór Liban na przestrzeni kilkunastu kilometrów ciągnie się malowniczy wapienny kanion w którym klasztory wznieśli maronici. Wadi Kadisza( Święta Dolina) ma dł 35 km i głębokość w niektórych miejscach 1 kilometra, została wyrzeźbiona przez spływającą z najwyższych szczytów górskich rzekę Nahr Abu Ali. Na dnie doliny pod kilkusetmetrowymi ścianami skalnymi od wieków budowano chrześcijańskie klasztory. W trakcie całodniowej forsownej wyprawy zwiedzam kilka z nich. Klasztory przypominają greckie meteory, są miejscem wizyt osób dziękujących za otrzymana łaski jak i tych proszących o uzdrowienie. Widoki głębokich otchłani kanionu zapierają dech w piersiach. Maronici to ortodoksyjny odłam chrześcijan, którzy zamieszkują te regiony do dnia dzisiejszego, dlatego trudno tu spotkać choć jeden meczet. O radykalnym podejściu do religii mogłem się przekonać osobiści, gdy nie mogłem w żadnej restauracji zjeść kebaba. Dowiedziałem się, że w trakcie 52 dni postu większość mieszkańców nie spożywa mięsa stąd problemy z jego kupnem. W regionie tym istnieją jedne z nielicznych skupisk drzew cedrowych, tak słynnych w historii Libanu. Produkcja olejku cedrowego służącego do balsamowania zwłok, czy drzewo służące do budowy okrętów, były przez wieki pożądane przez Egipt. Handel tak cennymi materiałami doprowadziły do potęgi wiele fenickich miast takich jak Tyr, Sydon czy Trypolis. Drzewa te mające nawet tysiąc lat i sięgające 30 metrów, w wyniku wielowiekowych najazdów wroga zostały wyniszczone i stanowią obecnie rezerwaty przypominające o bogatej historii kraju z nimi związanej. Liban to kraj klimatycznych skrajności. Ośnieżone stoki w górach przyciągają miłośników narciarskich wrażeń, jednak wystarczy tylko godzina drogi by tego samego dnia po śnieżnych eskapadach wczesną wiosną wykąpać się w już ciepłym Morzu Śródziemnym. Trudno znaleźć kraj oferujący tak skrajne wrażenia w jednakowym czasie.
9.03.2011
Oderwanie się od zgiełku wielkomiejskiego Bejrutu oferuje oddalone zaledwie 40km od stolicy stare rybackie miasteczko Dżubajl (Byblos). Niegdyś był to najważniejszy i najsławniejszy fenicki port. Obecnie miniaturowa otoczona starymi murami starówka i mała przystań, przypominają miasteczka południowych Włoch lub Francji. Jedynie rozbrzmiewające kilkakrotnie w ciągu dnia nawoływanie muezina na modlitwę do meczetu przypomina że to Bliski Wschód. Miejsce to jest idealnym wyborem by skosztować jedną z tradycyjnych libańskich potraw w tle szumiącego morza.
Kilkanaście kilometrów na północny wschód od Bejrutu znajdują się prawdziwe skarby Libanu–Jaskinie Jeita, stanowiąc jedne z najciekawszych cudów natury Bliskiego Wschodu. Usytułowane są w dolinie Naher-el-Kalb (Psiej Rzeki) i zostały wydrążone przez wodę. Pokonując długie korytarze, gdzie jeden z nich zwiedza się płynąc płaskodenną łodzią wkracza się w baśniową krainę. Wapienne skały tworzące ściany wąwozu obrazują spektakularny widok. Libańskie ministerstwo turystyki zgłosiło jaskinie do jako pretendenta do jednego z 7 cudów świata jednak zakaz fotografowania nie pomoże w rozpowszechnianiu tego nietuzinkowego miejsca.
10.03.2011
Ostatni dzień poświęcam na zwiedzanie jednych z największych ruin archeologicznych w Baalbek. W miejscowości tej Rzymianie zbudowali gigantyczną świątynię Jowisza, największą jaką kiedykolwiek wystawiono w Imperium Romanum. Świątynię tę budowano przez 400 lat, wystarczyły dwa trzęsienia ziemi by obrócić większą część budowli w ruiny. Jednak pozostałe kilka kolumn pozwala pamiętać o Romańskiej potędze. W Baalbek spotkałem się z potężną śnieżycą, mróz zaskoczył mnie całkowicie jednak życzliwość niektórych ludzi dając miejsce przy gorącym piecu znacznie poprawiła zmarźnięty nastrój. Nie bez kozery zaznaczyłem niektórych gdyż w tym rejonie Libanu spotkałem się z duża napastliwością ludzi w hotelu i na ulicach.
Z dwoma butelkami libańskiego wina i tradycyjnym plackiem zastępującym Libańczykom chleb żegnam się z tym małym lecz różnorodnym krajem. Na ulicach Libanu trudno spotkać Arabów w tradycyjnych turbanach, nawet niewiele kobiet chodzi w chustach na głowie. Bejrut bardziej przypomina europejskie miasta, obraz ten burzy wyobrażenie o Bliskim Wschodzie. W rozmowach z ludźmi za każdym razem wyczuwa się tęsknotę za normalnością, dostatnim życiem. Niejeden raz słyszałem narzekania na nieustające podwyżki, wysokie podatki, złodziejstwo rządu, wysoką inflację, skutkiem czego rodzime produkty jak cukier, owoce, podrożały dwukrotnie w ostatnim czasie. Młodzi ludzie chcieliby uciekać do Europy za lepszym życiem jednak czują wrogość tylko dlatego że są Arabami. Mimo trudności w kraju, ludziom nie brakuje życzliwości, której doświadczyłem w trakcie krótkiego pobytu. Libańczyków cechuje też ambicja, co drugi napotkany Libańczyk mówił po angielsku a rodzice wydają ostatnie pieniądze by zapewnić prywatną lecz wartościowszą edukację swym dzieciom. Warto było porozmawiać o zwykłym życiu ze zwykłymi ludźmi, wedle ich wyobrażeń Polska to jak Nowy Świat…